’73 Dodge Charger – Szkło i soda
Pewnego razu, gdy wracałem z oględzin pewnego Mercedesa odebrałem telefon. Zlecenie – sodowanie Dodge Chargera. Myślałem, że to jeden z tych telefonów jakich odbieram dziennie kilka – „tak Panie, robimy” po czym kontakt się urywa. Na szczęście się myliłem. Kilka dni później zjechał do mnie bardzo przyjemny Charger z 1973r.
Model ten znałem już dobrze, nie był to pierwszy Charger robiony przeze mnie – stąd wiedziałem, gdzie szukać niespodzianek.
Klient chciał sodowanie jednak budżet był dość ograniczony. Szybko wybadałem, gdzie jest szpachla i korozja – zaproponowałem użycie mega drobnego granulatu szklanego w postaci mączki szklanej – tak delikatnego ścierniwa, że typowe zawory w piaskarce niechętnie by to przez siebie przepuszczały. Dół i wnętrze pojazdu zaproponowałem grubszym, bardziej skrawnym granulatem szklanym. Zgodnie z ustaleniami – w kilku miejscach soda oraz na koniec całość tryśnięta sodą w celu odtłuszczenia i doczyszczenia finalnie blachy.
Byłem piekielnie zmęczony po skończeniu sodowania dzień wcześniej Jaguara XK150 – dałem sobie na zrobienie tego Dodge’a około 4-5 dni tak by mieć nadal z tego fun zamiast zasuwać znowu od rana do nocy. Niestety przyglądając się „stress pointom” zupełnie nie zwróciłem uwagi na klej do szyb, wklejone uszczelki i gumę na podwoziu co znaaaacznie wydłużyło mi czas pracy.
Dzień pierwszy – mączka szklana i poszycia. Zrobiona maska z obydwu stron, tylna klapa i 50% karoserii z zewnątrz. Użyłem tak drobnego szkła, gdyż ma ono mniejsza siłę kinetyczną, jest delikatniejsze (niemal tak delikatne jak soda) – dzięki czemu nie musiałem się martwić o to, że pokrzywię jakieś elementy – a te są naprawdę spore.
Samochód zjechał do mnie niestety nie do końca rozbrojony co powodowało pewne problemy i wymagało dużo kombinacji. Po zdjęciu lakieru widać było poprzednie remonty blacharsko lakiernicze a także poprzednie piaskowanie wykonane jeszcze w USA. Prawy bok po przygodzie, obydwa tylne błotniki przegniłe na wylot. Oczywiście podłoga pod nogami kierowcy i pasażerów i podłoga bagażnika standardowo jak serek szwajcarski. Natomiast reszta blach była bardzo zdrowa i solidna. Zaskakująco solidna. Charger ten jest naprawdę świetną bazą do renowacji, niewielkimi nakładami klient zrobi z niego kawał dobrego Muscle Car’a.
Zabawne było czyszczenie centymetrowej warstwy kitu na łączeniu tylnych słupków z dachem – co ciekawe jest to fabryczna szpachla co nieco uspokoiło klienta.
Na koniec ustawienie fury pod kątem i czyszczenie podłogi od spodu. Ta poza fragmentami pod nogami była super zdrowa. W trudniejszych miejscach posiłkowałem się Polgritem, którego nie było szkoda tak jak szkła przy zdzieraniu gumy z podwozia.
Chargera robiłem tak jak sobie założyłem – 4 dni. Niestety zamiast spędzić nad nim 7-11h zajęło mi to około 17h ciągłej pracy. Dużo straciłem na odkuwaniu gumy i kleju do szyb. Pracę również spowolniło drobne szkiełko – jednak warto dla bezpieczeństwa i gładkiej powierzchni.
Na koniec zapraszam do obejrzenia filmiku z oczyszczania pojazdu.
4 thoughts on “’73 Dodge Charger – Szkło i soda”